poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 11:"Iskierka nadziei."

Jorge

Gdy wyszedłem z szatni zobaczyłem jak Tini rozmawia z tą idiotką, czyli Stephie, gdyby nie to, że chłopcy byli obok, to chyba bym nie wytrzymał.
Jak jej nie wstyd? Co ona ma jej do powiedzenia? Postanowiłem się do nich zbliżyć i schować się za otwartymi drzwiami schowka. Usłyszałem jak Tini mówi do Stephie:"Korzystaj z wolności póki możesz.", oczywiście zrozumiałem o co jej chodziło, a za moment Stephie zaczęła jej grozić:"Ty lepiej nie bądź taka mądra, bo widzisz co cię spotkało, a ja teraz nie mam już nic do stracenia!" i wtedy nie wytrzymałem. Wybiegłem zza drzwi jak burza, nikt nie był w stanie mnie zatrzymać, gdy do nich dobiegłem mina tej małpy była bezcenna.
-Czego ty jeszcze od niej chcesz? Nie widzisz ile krzywdy już jej wyrządziłaś?-zacząłem, a zaraz za mną przybiegli moi przyjaciele. 
-Widzę, ale nie masz pojęcia jak miło patrzy się na taką kalekę!-wykrzyczała, a w środku nas wszystkich pękła cierpliwość, zaczęliśmy krzyczeć:"Wynoś się stąd!", dziewczyny nawet się na nią rzuciły, ale w Tini pękło coś i to 100 razy bardziej. Wstała z wózka i stała na nogach przez 30 sekund jak nie więcej, ale niestety zaraz upadła na wózek. Byliśmy w szoku! W oczach mojego skarbu zobaczyłem radość.
-Tini! Ty stałaś!-zaczęły wydzierać się dziewczyny, a Stephie tak zatkało, że odeszła bez słowa.
-Wiem! I czułam moje nogi przez ten moment!
-Boże kochanie! Jestem szczęśliwy! Widzisz! Dasz radę! Jeszcze trochę czasu i znowu staniesz na nogi. Rehabilitacja ci pomoże.-zacząłem podnosić ją na duchu ona, aż rozpłakała się ze szczęścia, a ja przytuliłem ją mocno.

Alba

Całą lekcję byliśmy wszyscy tak bardzo szczęśliwi z postępu Tini, że nie potrafiliśmy normalnie funkcjonować.
Kolejna lekcja była wolna, więc Facu postanowił, że udamy się do kawiarni.
~
-To co zamawiasz?-spytał.
-To co zawsze.-mówiąc mu niepotrafię oderwać od niego wzroku.
-Rozumiem.-i wtedy podszedł kelner.
-Co podać?-zaczął.
-Dama...-wskazał na mnie, a ja cała się zarumieniłam.-...prosi o mrożoną kawę,...-jaki kochany, pamięta co zawsze tu zamawiam.-...a ja poproszę zwykłą kawę z mlekiem.-dokończył, a kelner po zapisaniu żądań odszedł.
-Świetnie, że Tini już czyni takie postępy, prawda?-zaczęłam.
-Tak to świetnie! Widzisz Alba chciałbym porozmawiać z tobą o nas.-odpowiedział, a ja z wrażenia prawie spadłam z krzesła.
-O nas?-spytałam niepewnie.
-No tak, bo widzisz traktujemy siebie jak przyjaciele, ale i ja i ty dobrze wiemy, że to coś więcej.
-Zaskoczyłeś mnie, bo ja czuję dokładnie to samo.-postanowiłam zaryzykować.
-Ufff jaka ulga! Więc zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście!-odpowiedziałam, a nasze usta złączyły się w magicznym pocałunku.

Cande

Jestem tak bardzo szczęśliwa! Czuję, że moja przyjaciółka już za niedługo w pełni stanie na nogi, a pozatym to mam przy sobie mojego Samu. Mogę liczyć na niego zawsze, bez wyjątku.
~
-No to kochanie, zabierasz dzisiaj Jorge z chłopakami, żeby choć na chwilę zostawił Tini z nami. Też chcemy z nią pogadać, rozerwać się.-oznajmiłam.
-Sam chciałem ci to zaproponować! Lecz słonko, dziś nie licz na Albe. Maxi dzwonił i powiedział, że dzisiejszy dzień chcą spędzić we dwójkę.
-No nareszcie Maxi przejrzał na oczy! Alba się doczekała!-wykrzyczałam z ogromnym entuzjazmem.
-Dobra to uciekajcie już, bo jak Jorge spotka Tini to jej już nie wypuści.-złapał mnie za ramiona i lekko się uśmiał.
-Ha Ha! Dobra to lecimy! Dziękuję kochanie! Do zobaczenia!-złożyłam delikatny całus na jego policzku i pobiegłam do dziewczyn.

Tini

Nareszcie tylko z dziewczynami, możemy swobodnie pogadać. Przy nich całkowicie zapominam, że jestem na wózku. Zabrały mnie do parku na piknik i jak zwykle się wydurniamy.
~
-Patrzcie dziewczyny! Jakieś ciacho idzie!-Mechi zaczęła się wydzierać i wskazywać na chłopaka idącego chodnikiem.
-My słyszałyśmy, że podoba ci się Rugg.-od razu zaprotestowałyśmy.
-Taaa, ale ja mu nie.-z jej twarzy natychmiast znikł uśmiech.
-W szpitalu wyglądało to jednoznacznie.-dodała Lodo.
-On mnie tylko pocieszał jako przyjaciel!
-Zobaczysz kiedyś w końcu też się przyzna.-uznała Cande.
-Dokładnie! Kiedyś...-całkowicie wybiłyśmy ją z rytmu. Nie może tak być, postanowiłam więc zmienić temat:
-Dobra dziewczyny co mamy tu do jedzenia!-i wszystkie zaczęłyśmy się zajadać.

Rugg

Zabraliśmy Jorge w miejsce, w którym przebywał dość często zanim zjawiła się Tini, a mianowicie na motocross. Chcemy, żeby choć trochę się odstresował po tym wszystkim co się stało.
~
-Dobra mistrzu wsiadaj na motor!-krzyknął Diego.
-Chłopaki ja muszę iść! Do Tini!-próbował się nam wymigać cwaniaczek.
-O nie! Daj jej chociaż trochę spokoju!-zaprotestował Samu.
-Ona jest w dobrych rękach!-dodałem.
-Dobra no, z 3 rundki i do niej wracam.-oznajmił.
~
Po trzech rundkach, kiedy to Jorge miał biegnąć do Tini, nastąpił całkowity zwrot zdarzeń. To kogo spotkaliśmy przekroczył nasze najśmielsze oczekiwania.

_____________________________________
Witam! Witam!
Przybywam dziś do was z kolejnym rozdzialikiem, do którego wniosłam odrobinę szczęścia, refleksji, a i sprawy innych par niż Jortini! :**
Teraz postaram się każdej parze poświęcać odpowiednią ilość uwagi. Kogo takiego spotkali chłopcy? To już w następnym rozdziale! :*
NEXT ROZDZIAŁ=7 KOM. ❤

sobota, 25 kwietnia 2015

OS:"Ona mnie zmieniła."

Jorge

Jest sobota, zbliża się godzina 23:00. Wybieram się do centrum miasta z moim bratem Ruggiem i kuzynem Diego, po kolejną naiwniarę. Tak należymy do mafii, która porywa bezbronne dziewczyny, spacerujące po mieście, oferując im podwózkę. Czasem mam dość takiego życia, ale mój brat i kuzyn szybko uświadamiają mi, że kobiety są nic nie warte, że każda jest taka sama. Uważamy tak, ponieważ moja matka zdradziła mojego ojca, który kochał ją nad życie, po czym mój tata popełnił samobójstwo. Ja z Ruggiem znienawidziliśmy ją. Ona próbowała się jeszcze z nami skontaktować, ale po paru nieudanych próbach zrezygnowała.
-Diego rusz się!- wydzieramy się na równo z Ruggiem.
-Już! Już! Spokojnie. Dla tych dziewczyn trzeba jakoś wyglądać.
-To one muszą dla nas jakoś wyglądać.-natychmiast dodał Rugg -i rusz się wreszcie!
-Już idę!-wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do centrum.
Wszystkie dziewczyny były takie same, każda budziła we mnie wstręt, nie wiem dlaczego przez matkę, aż tak bardzo znienawidziłem płeć przeciwną. Jechaliśmy i wypatrywaliśmy naszej zdobyczy, gdy nagle w oczy rzuciła mi się bezbronna, młoda dziewczyna idąca chodnikiem. Tym razem nasz plan był inny, mieliśmy zaczekać na idealny moment, potem ja miałem wyskoczyć z tyłu samochodu, zakryć dziewczynie usta i wciągnąć ją do samochodu.
Kiedy w końcu nadszedł taki moment, zrobiłem to co do mnie należało i już z przerażoną dziewczyną ruszyliśmy do naszej "kryjówki".
-Czego chcecie? Co ja wam zrobiłam?-dała radę wyszeptać przerażona dziewczyna.
-Lepiej siedź cicho!-wykrzyknął mój kuzyn, a mi patrząc na tą dziewczynę w jakimś sensie zrobiło się jej żal, była taka drobniutka, bezbronna, niewinna i bardzo piękna. Jorge! Nie! Co się z tobą dzieje? Ty nienawidzisz kobiet!
Siedząc z tyłu chciałem jej pokazać, że nie musi czuć się, aż tak strasznie:
-Jak masz na imię?-zapytałem.
-Co? Porwaliście mnie, nie wiem co chcecie ze mną zrobić i tak po prostu pytasz mnie o moje imię? Szczyt wszystkiego!
-Widzę trafiła nam się ostra sztuka.-odezwał się ironicznym głosem ten dureń, mój brat, który kierował całym pojazdem.
-Jestem Martina...-przerwała ciszę.
-Piękne imię.-skomplementował ją mój brat, a ona nie zareagowała, tylko nadal wpatrywała się w szybę samochodu.

Martina

Co teraz ze mną będzie? Czego oni ode mnie chcą? Gdzie mnie wiozą?
Tylko chłopak, który siedzi obok mnie nie budzi we mnie strachu, a przeciwnie. Serce mówi mi bym mu zaufała, jednak nie potrafię. 
-No to jesteśmy! Jorge zaprowadź naszą księżniczkę do jej pokoju.-a więc on nazywa się Jorge.
-Chodźmy.-powiedział zbyt delikatnie jak na porywacza, po czym złapał mnie pod ramię i prowadził do ich "kryjówki". O dziwo był to bardzo zadbany dom, można nawet powiedzieć ten z wyższej półki, zdziwiło mnie to bardzo.
Tacy ludzie zwykle kryją się w jakichś norach, a swoje ofiary związują sznurami i zakrywają im oczy, jednak ja byłam całkowicie wolna, tylko prowadzona przez Jorge, bo tak się nazywa.
Szedliśmy przez cały dom, aż w końcu dotarliśmy do drzwi, które znajdowały się na jego końcu. Jorge otworzył je kluczem i rękom pokazał mi, że mam wejść pierwsza.
Pokój był 100 razy ładniejszy od tego, w którym mieszkałam w akademiku.
-Dlaczego nie czuję się jakbym była porwana?-postanowiłam zapytać, przerywając ciszę między nami.
-Tylko ty jesteś tak traktowana. Jesteś wyjątkowa.-teraz jeszcze bardziej się pogubiłam, ale postanowiłam czekać. Nie miałam zamiaru stamtąd uciekać, bo i gdzie? Rodziny już nie mam, a do tego obskurnego akademika nie mam zamiaru wracać. Wiem, że to trochę dziwaczne podejście, ale uważam, że co ma być to będzie.
-Jest cały dla ciebie. Rozgość się, a ja zejdę na dół do brata.-moje przemyślenia przerwał Jorge, wychodzący z pokoju i który jak przed momentem usłyszałam, mający brata.
Zostawił mnie samą, nie zamykają drzwi na klucz? O co tutaj do jasnej anielki, chodzi? 

Rugg

-No wreszcie jesteś!-zacząłem do mojego brata.
-Ty słuchaj uważnie! Ta dziewczyna nie jest taka jak te wszystkie poprzednie. Ona jest po prostu inna. Nie wiem dlaczego to ją porwaliśmy, ale nie możemy pozwolić, by tamci zrobili jej to, co robili każdej przed nią.-nie poznałem go, on zawsze brzydził się wszystkich dziewczyn.
-Braciszku! A co ja mogę za to? Dziewczyna jak dziewczyna. Pamiętaj, że my jesteśmy od porywania i przekazywaniac tych lasek, tym co zajmują się brudną robotą.-tłumaczyłem mu.
-Cholera jasna! Rugg! Myśl sobie co chcesz, nie wiem co ta dziewczyna ma w sobie, ale jej jako jedynej się nie brzydze! Nie pozwolę zrobić jej krzywdy! Dla tych goryli znajdźcie sobie inną! Też mam coś do powiedzenia, a Martina zostaje z nami!-wydarł się na mnie, nigdy nie widziałem go w takim stanie.
-Dobra! Dobra! Będzie jak zechcesz, ale weź się uspokój.-podniosłem ręce w geście obronnym, a on wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiem co się z nim dzieje, ale wolę mu nie podskakiwać, dla tych bezmózgich małp znajdziemy inną laskę. Mamy czas do jutra wieczór. 

2 tyg. później...

Martina

Jorge postanowił mi zaufać i opowiedział całą swoją historię. Jestem w szoku, ale jestem też zdziwiona dlaczego to mnie postanowił oszczędzić. Przecież ja to taka szara myszka, a teraz u nich w domu czuję się jak królowa i nie mam pojęcia dlaczego.
Najlepiej dogaduję się z Jorge, ale dobrze też z Ruggiem i Diegiem, który ma syna Alexa i bardzo często z nim tu przyjeżdża, ale on budzi we mnie strach, nie potrafię mu zaufać.
-Tini zejdź na dół. Olga ugotowała obiad.-w drzwiach stanął Jorge. Olga zajmuje się ich domem. Jest dla Rugga i Jorge'a jak matka. Wychowała ich po tym jak zostali sami.
-Już schodzę!-oznajmiłam, a Jorge wrócił na dół.

Diego

-Synu tylko pamiętaj masz się zachowywać!-postanowiłem ostrzec Alexa, bo zauważyłem, że podpatrzył sobie Martine, a ona przecież jest od niego starsza i ewidentnie budzi zainteresowanie mojego kuzyna Jorge.
-Tak, tak tato.-odpowiedział.
Wreszcie dotarliśmy przed ich dom, ja zapukałem do drzwi, a mój syn zdać się miało, że zaraz odleci. Był cały w skowronkach i chodziło tu o nikogo innego, jak o Martine.
Drzwi otworzyła Olga, przywitaliśmy się z nią i udaliśmy się do salonu, a tam czekali już na nas Ruggero i Jorge.
-Witajcie.-zacząłem.
-No wreszcie jesteście!-odpowiedzieli na równo.
-No, a gdzie ta wasza piękność?-zapytał mój syn i widać było, że zirytował tym Jorge, który po chwili zwrócił swoją uwagę na Tini, schodzącom po schodach. Jego oczy nagle zamieniły się w iskierki, widać było w nich bezgraniczną miłość. Postanowiłem, że nie pozwole mojemu synowi zniszczyć szczęścia mojego kuzyna, jakimś jego kolejnym zauroczeniem.
Usiedliśmy do stołu. Martina siedziała między Jorge i mną, obok mnie siedział Rugg, a zaraz przy nim mój syn, który od czasu do czas puszczał Tini oczko, a ona momentalnie spuczała głowę i widać było, że miała już tego dosyć.
-No to jak? Martino czy dałabyś się zaprosić na kolację?-zapytał Alex, a ja miałem wrażenie, że spale się ze wstydu.
-Dziękuję, ale nie jestem zainteresowana.
-Nie bądź sztywniarą.-naulegle napastował mój syn, a na twarzy Martiny widniał wyraz poirytowania.
-Młody nie słyszałeś? Kiedy dama odmawia, nie należy nalegać.-nie czekając dłużej wtrącił Jorge.
Całej sytuacji przypatrywał się, widocznie rozbawiony Rugg.
Kiedy rozmowa się skończyła, między nami zapanowała niezręczna cisza, a Tini nagle wstała i pobiegła do siebie na górę, ja myśląc, że to przez mojego syna, chciałem pobiec za nią, ale mój kuzyn Jorge przytrzymał mnie, mówiąc:
-Zostawmy ją samą.
-Dokładnie, chodźmy do mojego gabinetu.-oznajmił Rugg, a ja zaprowadziłem mojego syna do Olgi, myśląc, że z nią nie nabroi.

15 minut później...

Jorge

-Tak tak dokładnie... Musimy to zakończyć...-wspólnie z bratem i kuzynem dyskutowaliśmy nad zerwaniem kontaktu z tą całą mafią oraz zaprzestaniem dalszych działań przeciwko niewinnym dziewczynom, gdy nagle z góry usłyszałem krzyki Martiny. Z gabinetu wybiegłem jak burza, a Diego i Ruggero zaraz za mną. Biegnąc po schodach, usłyszałem jak Tini krzyczy:
-Zostaw! Wypuść mnie!-w głowie miałem tysiące myśli, ale gdy wpadłem do jej pokoju myślałem, że krew mnie zaleje.
-Ty gówniarzu! Zamknąłeś ją w szafie, bo nie chciała iść z tobą na randkę?-to Alex, myślałem, że go rozszarpie, podbiegłem do szafy i wypuściłem z niej Tini, która natychmiast się we mnie wtuliła.
-BA...BAŁAM... S...SIĘ... Ż...ŻE... MI...CO...COŚ...ZRO...ZROBI...-mówiła przez łzy, jąkając się, a ja jeszcze mocniej ją przytuliłem i głaskałem po głowie, mówiąc:
-Ciii... Już dobrze, jesteś bezpieczna.-gdy Tini już się uspokoiła, zostawiłem ją w pokoju i zszedłem na dół do brata i kuzyna.
-Dobra Diego nie chcę być niemiły ale to przekroczyło wszelkie granice. Twój syn jest bezczelny. Nie chce go tutaj więcej widzieć. Niech nie zbliża się do Martiny.-zacząłem.
-Diego. On ma rację. Tym razem przesadził, a nie jest już dzieckiem.-po mojej stronie stanął Rugg, ale Diego również:
-Oczywiście. Rozumiem was. Już go zabieram. Do zobaczenia.-powiedział i wyszedł razem z Alexem.
-No, no, zależy ci na niej braciszku! Dbasz o nią!
-Jak na nikim innym! Nie rozumiem czemu, ale nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Muszę się nią zająć, jest taka bezbronna.
-Zakochałeś się!-stwierdził Rugg i gdy to mówił pojawił się ten jego dziwny tik z brwiami.
-Wiem! Uświadomiłem to sobie jak z płaczem się we mnie wtulała. Oby tylko ona czuła to samo.
-Na pewno! Przecież to widać na pierwszy rzut oka!
-Muszę z nią porozmawiać!-oznajmiłem i pobiegłem na górę.

Martina

Siedziałam na łóżku, jak zwykle rozmyślając o Jorge. Zakochałam się w nim. Cholera! Żeby tylko on czuł to samo i nagle wbiegł do pokoju, a wtedy od razu zaczął:
-Muszę ci coś powiedzieć!
-Ja również, ale ty pierwszy!
-No więc tak. Wiem, że znam cię dopiero jakieś 2 tyg., ale jestem pewien, że...-no i się zaciął, a ja postanowiłam go zmotywować łapiąc go za ręce i patrząc głęboko w oczy, a wtedy on dokończył:
-...że cię kocham!
-Naprawdę? Żartujesz?-byłam w szoku.
-Nie żartowałbym sobie w takiej sprawie.-powiedział zrezygnowany i opuścił głowę.
-Nie! Wybacz! Sama nie wiem co plotę. Jestem w szoku.-odpowiedziałam.
-Zmieniłaś mnie i nie tylko mnie, bo również mojego brata i kuzyna. Po prostu się w tobie zakochałem. Chciałbym wiedzieć co ty o tym sądzisz?
-Bałam się ci o ty powiedzieć, bo myślałam, że mnie wyśmiejesz, ale teraz widzę, że czujesz to co ja. Ja też cię kocham.-powiedziałam, a na jego twarz momentalnie wkradł się uśmiech.
-A więc? Zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście!-był tak szczęśliwy, że wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi.

Pół roku później...

Olga 

Gdyby ktoś pół roku wcześniej powiedział mi, że moi chłopcy tak szybko dorosną to pewnie bym wyśmiała, ale teraz tak się stało. Wydorośleli! Każdy znalazł swoją drugą połówkę i są szczęśliwi jak nigdy. Oni są czymś najlepszym co mogło spotkać mnie w życiu!

Alex 

Nareszcie zrozumiałem swój błąd, pogodził się z wujkiem i w końcu mogę odetchnąć.
Kocham ich wszystkich, są przecież moją rodziną, a ja sam znalazłem moją miłość Gery.
Wiem teraz co czuje wujek, ja też nigdy nie pozwoliłbym, żeby stało jej się coś złego.

Diego 

Mój syn wreszcie dorósł, a ja skończyłem z tą całą mafią i znalazłem moją najukochańszą Lodo. Kochamy się bezgranicznie! Zrobiłbym dla niej wszystko, ale mogę śmiało powiedzieć, że to dzięki Martinie zmieniłem się na lepsze, tak jak my wszyscy. Teraz w końcu odnalazłem szczęście.

Ruggero 

Dobrze, że w odpowiedniej chwili natrafiliśmy na Tini, bo gdyby tak się nie stało, to dzisiaj pewnie nadal robilibyśmy to co robiliśmy. Mój brat jest szczęściarzem! Ma wspaniałą i piękną dziewczynę, której pozazdrościłby mu nie jeden facet. Lecz ja nie pozostaję dłużny, bo mam moją Mechi, z którą każdy dzień staje się jeszcze lepszy! Moje życie dopiero teraz jest pełne szczęścia, a ja czuję się spełniony.

Martina 

No i mam cudo, a nie narzeczonego! Należał do mafii, ale potrafił się zmienić. Cały czas powtarza mi, że to dzięki mnie, no ale przecież musiał sam do tego dojść. Tak czy siak jestem z niego bardzo dumna, cieszę się, że go mam!
Teraz posiadam też wspaniałą rodzinę, która za niedługo powiększy się o jednego członka,a  ja stanę się mężatką!
Czuję się w pełni spełniona! Kocham, a to daje największe szczęście!

Jorge 

Moje życie na początku nie było takie kolorowe jakby się każdemu zdawało. To ja znalazłem mojego tatę, gdy popełnił samobójstwo. Może dlatego tak bardzo to przeżyłem i czułem odrazę do kobiet, ale znalazłem taką, która to zmieniła. Mój skarb, który dzisiaj jest w 5 miesiącu ciąży, a zaraz po narodzinach naszego aniołka, stanie się oficjalnie moją żoną.
Dzisiaj moje życie jest jak bajka! Mam wspaniałą rodzinę, na której zawsze mogę polegać, a moja Tini? To najlepsze co mnie spotkało! Jest dla mnie wszystkim! Kocham przy niej zasypiać i przy niej się budzić. Kocham spędzać z nią każdy dzień. Dzięki niej wiem, że w życiu nie liczą się tylko pieniądze, super wypasiony dom czy samochód i udana kariera. To wszystko bez miłości! Bez osób, które możesz kochać nad życie, tak naprawdę jest niczym.
Jestem w pełni zadowolony z podjętej decyzji! Jestem pewien, że teraz będziemy żyć długo i szczęśliwie!

                                                                                ***
Jest! Nareszcie skończony! Mój One Shot na pierwszy konkurs, w którym biorę udział! *_*
Jest on również dla moich czytelników! ;**
Mam nadzieję, że się wam spodoba. ❤
Swoje opinie wyraźcie w komentarzach! ;**



piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 10

Tini

Obudziłam się, popatrzyłam na zegar wiszący na białej ponurej ścianie. Była godzina 8:00, wstałam dziś dość wcześnie. Jestem podekscytowana, bo dzisiaj moje urodziny i wracam do domu, ale moja ogromna radość gaśnie, gdy tylko pomyśle o tym, że nie mogę chodzić. Lecz to tylko chwilowe, bo zaraz uświadamiam sobie, że muszę walczyć. Tak na przemyśleniach minęły mi 2 godziny w międzyczasie przez pokój przemknęły pielęgniarki, aby podać mi śniadanie oraz leki.
Usłyszałam pukanie do drzwi, które lekko się uchyliły, a w nich pojawił się mój tato.
-Witaj córeczko!-powiedział z entuzjazmem. Myślałam, że zaraz zaśpiewa mi piosenkę urodzinową i wręczy prezent, tak jak to robił zawsze, ale on nic. Zapomniał? Jak to? W jednej chwili mój cały zapał znikł.
-To co wracamy do domu?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziałam tylko. Na szczęście pielęgniarki zdążyły pomóc mi się już ubrać. Do pokoju wszedł lekarz:
-Zabieramy Pannę Stoessel?-zaczął.
-Nareszcie!
-Widzę, że jest pan bardzo szczęśliwy. Tutaj mam wypis.-podał mojemu ojcu białą teczkę.
-Dziękuję za wszystko!-tata uścisnął dłoń lekarzowi.
-To nasza praca.-do pokoju weszła pielęgniarka, wwożąc wózek na którym od dzisiaj miałam jeździć. Widząc go oraz wiedząc, że tata zapomniał o urodzinach nie miałam siły się uśmiechać. Tata posadził mnie na wózku, wziął moje rzeczy i zabrał mnie do samochodu. Całą drogę nie zamieniliśmy nawet słowa,  chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju. Gdy byliśmy już przed domem, tata niepewnie otworzył drzwi i nagle wszyscy zaczęli krzyczeć:"Niespodzianka! Witaj z powrotem!". Łzy same pchały mi się do oczu. Cały dom wewnątrz był ozdobiony, byli w nim wszyscy moi przyjaciele, Jorge, Angie, Olga, Ramallo, no i tata, którego oskarżyłam bezpodstawnie.
Zaczęło się wręczanie prezentów i składanie życzeń.

Jorge

-Słucham Jorge?-zaczęła Tini. Wszyscy złożyli już jej życzenia, kolej na mnie, byłem ostatni.
-No więc tak. Kochanie życzę tobie wszystkiego co najlepsze, żebyś się nie poddawała i szybko wróciła do zdrowia, żebyś kochała mnie na zawsze, żebyś była taka jaka jesteś oraz spełnienia marzeń skarbie! Kocham cię słonko!-zakończyłem i pocałowałem Tini, a impreza się rozpoczęła. Nikt nie zwracał uwagi na to, że Tini jest na wózku, nawet ona sama. Jest taka silna! Jestem z niej tak bardzo dumny!
-Jestem zmęczona.-Martina szepnęła mi do ucha, więc ja zabrałem ją do pokoju, ułożyłem w łóżku, a ona zasnęła w mgnieniu oka jak śpiąca królewna. Ucałowałem ją w czoło i zszedłem na dół, ale impreza nie trwała już długo, bo bez Tini to nie to samo i wszyscy udali się do domu.

Lodo

Idziemy z Cande, Mechi i Albą po Tini, bo dziś szkoła, a nasza przyjaciółka chce normalnie funkcjonować.
-Dzień dobry Olgo!-zaczęłyśmy na równo.
-Dzień dobry! Zaraz przyprowadzę Maritnę.-powiedziała i weszła do domu, ale już po chwili była z powrotem z naszą Tini.
-No to idziemy!-pogoniła nas Mechi, a Martina sama chciała prowadzić wózek, więc jej na to pozwoliłyśmy.
Po 10 minutach byłyśmy już pod szkołą, a tam Jorge od razu podbiegł do Tini, Samu do Cande, Facu do Alby, Rugg do Mechi, a Diego do mnie, aby się przywitać.

Mechi

Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko, ale teraz niestety czas na wf. Mam nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na dzisiejsze samopoczucie Tini. Ona zawsze bardzo lubiła wf. Na przerwie każdy poszedł gdzie indziej. Ja byłam z Ruggiem przed salą gimnastyczną, a zaraz po dzwonku zjawili się wszyscy.
Ja z dziewczynami poszłyśmy się przebrać i chłopcy również, a Tini czekała na nas przed salą. Gdy wyszłyśmy na równo z chłopakami i zobaczyliśmy z kim rozmawia Tini, to wszyscy byliśmy w szoku.

_____________________________________
Błagam przebaczcie mi tak długą nieobecność! :c
Usprawiedliwie się tym, że w tygodniu cały czas szkoła i nauka, a gdy miałam weekend to albo ja do kogoś, albo ktoś do mnie. Mam nadzieje, że rozumiecie, a ja jeszcze raz was przepraszam. Teraz już postaram się być systematyczna :**
Mam nadzeję, że ten rozdział wam podpasuje! :)) A z kim rozmawiała Tini? Tego dowiecie się już w kolejnym rozdziale. ❤


środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 9:"Wyrok"

German 

-Muszę panu powiedzieć, że pana córka tak jak podejrzewałem, podczas upadku uszkodziła sobie część płatu czołowego, który odpowiada za utrzymywanie pozycji pionowej oraz równowagi ciała, poprzez nogi.-wydusił z siebie, patrząc na wyniki.
-Rozumiem. Więc jaki jest wyrok dla mojej córki?-zapytałem ze strachem w głosie i ledwo powstrzymywałem się od płaczu. Moja córka? Tak młoda ma wylądować na wózku?
-Niestety jestem w stanie powiedzieć tylko,  że została uszkodzona bardzo duża część płatu, co może spowodować kalectwo do końca jej życia.-w tym momencie nie wytrzymałem. Rozkleiłem się całkowicie. Dlaczego ona? Nie wyobrażam sobie mojej pełnej energii córki na wózku. Dziewczyna, która jej to zrobiła, słono za to zapłaci.
-To ostateczny wynik...?-spytałem po raz kolejny z rozpaczą w głosie.
-Tego nie jestem panu w stanie powiedzieć. Medycyna w dzisiejszych czasach czyni cuda. Jest też możliwość, że to kalectwo będzie krótkotrwałą reakcją na upadek. Powiem panu to czego jestem pewien. Trzeba czasu i nadziei!-odpowiedział, a ja w tym momencie uświadomiłem sobie, że będę walczyć! Dla niej! Nie dam się pokonać! Dziewczyna, która jej to zrobiła skończy w więzieniu, a dla Tini znajdę najlepszego chirurga, ortopedę, neurologa! Co będzie tylko trzeba, ale jestem pewien, że wygramy! Dla niej będę silny!
-Nadzieja umiera ostatnia!-odparłem, po czym dodałem;
-Ona dostała rolę w serialu, więc co teraz mamy zrobić?
-Na razie widzi pan, że to wykluczone, jeżeli reżyserzy się zgodzą, to warto przesunąć nagrania na za parę tygodni.-odpowiedział.
-Zobaczę co da się zrobić! Mam jeszcze jedno pytanie.
-Proszę pytać.
-Ile moja córka będzie musiała przebywać jeszcze w szpitalu? Rozumie pan ona ma jutro 18 urodziny.-oznajmiłem.
-W wynikach poza uszkodzeniem płatu, nie ma żadnych przeciwwskazań. Na szczęście jest to uraz, który da się leczyć w domu. Myślę, że panna Stoessel mogłaby wyjść jutro, lecz niestety na wózku.-odpowiedział.
-Dobrze wszystko rozumiem. Teraz przepraszam, muszę wszystkim opowiedzieć co z nią. Niecierpliwą się już. Do widzenia.
-Oczywiście. Niech pan idzie. Do widzenia.-odpowiedział, a ja wyszedłem z jego gabinetu i kierowałem się w stronę sali Tini. I jak ja mam jej to powiedzieć? Taki ma prezent na rozpoczęcie dorosłości. Nie dam rady. Zapytam Angie, w końcu ona ma lepszy kontakt z moją córką i wiadomo jak to kobieta kobiecie.

Jorge 

Wszyscy stoimy przed salą Tini i czekamy na jakiekolwiek wieści od pana Germana. Nagle widzimy go w oddali i wszyscy do niego podbiegamy.
-I co? Co z nią?-pierwsza pyta zaniepokojona Angie, a German nie potrafi wydusić z siebie słowa.
-Proszę pana! Co z nią?-staram się go ponaglić.
-Lekarz przedstawił mi wyniki badań i wygląda to tak,[...]-opowiedział nam wszystko od początku do końca. Byłem w szoku. Nikt z nas nie miał odwagi się odezwać, widząc załamanie pana Germana i Angie, która po usłyszeniu tego wszystkiego, aż osunęła się na ziemię, lecz tata mojego słońca był szybszy i złapał ją, nie pozwalając na zetknięcie się jej z zimnymi płytkami na korytarzu.
-Co dalej?-zapytałem, przerywając niezręczną ciszę.
-Trzeba czekać. Ja postaram się znaleźć dla Tini najlepszego lekarza, a ta dziewczyna musi zostać ukarana.-odpowiada.
-Całkowicie się z panem zgadzam. My sobie już to załatwimy.-dodaję ja.
-Dziękuję wam wszystkim, że jesteście tu z nami i z Tini w tych ciężkich dla nas chwilach.-odzywa się zapłakana Angie.
-Kochamy Tini. Dla nas to też bardzo ciężkie chwile. Nie potrafimy sobie wybaczyć tego co się stało.-odpowiada wtulona w Rugga, Mechi.
-Nie obarczajcie się winą. Stało się. Czasu nie cofniemy, lecz ta dziewczyna musi zostać ukarana.
-Tak też będzie!-wtrąca Samu.
-Angie? Możesz ty przekazać to wszystko Tini? Ja nie czuję się na siłach.- pytam German.
-Nie będzie to dla mnie łatwe, ale tak. Zrobię to, lecz chcę, aby wszedł tam ze mną Leon.-odpowiada mu kobieta, wskazując na mnie.
-Oczywiście wejdę z tobą. Muszę być teraz przy mojej kruszynce.-odpowiadam zdecydowanie i wchodzę do sali, a Angie zaraz za mną.
-Dlaczego macie miny jakbyście ducha zobaczyli?-pyta, widać bardzo zorientowana w sytuacji Tini.
-Musimy ci coś powiedzieć...-zaczynam.
-Są już wyniki twoich badania i wygląda to tak,[...].-opowiedziała jej wszystko Angie, prawie na jednym wydechu.
-Wiedziałam! Więc to koniec? Do końca życia będę kaleką...-powiedziała, a łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. Nawet Angie wyszła z sali, chyba nie wytrzymała tej presji.
-Nie mów tak! Wszyscy zrobimy co w naszej mocy,
abyś wróciła do dawnego trybu życia.-pocieszałem,
przytulając ją do siebie.
-Wierzę w to, ale co jeśli do końca życia zostanę kaleką?! Ty nie będziesz się ze mną marnował. Po co ci dziewczyna, która nic nie będzie umiała zrobić?
-Przestań! Nie wierzysz w to jak bardzo cię kocham?! Zrozum! W miłości nie liczą się takie rzeczy! Dla miłości takie "wady" u drugiej osoby, to błahostki nic nie znaczące! Nie zostawiłbym cię nawet, jakbyś była sparaliżowana!
-Jesteś cudowny! Nie wiem jak mogłam w ciebie zwątpić.
-Mi też zdarzyła się chwila słabości, ale już sobie wszytko uświadomiłem i nie zamierzam cię zostawić nigdy w życiu! Kocham cię!
-Ja ciebie też! Razem w tobą przez to przejdę! Dam radę! Dziękuję, że jesteś!
-To ja ci dziękuję!-lekko musnąłem jej usta, a naszą rozmowę przerwał pan German, wchodzący do pokoju.

Tini 

-Witaj kochanie.-zaczął.
-Cześć tato. Gdzie byłeś-a ja zapytałam.
-Bałem się tobie przekazać tą wiadomość. Nie czułem się na siłach. Poprosiłem o to osoby, które są dla ciebie równie ważne. Nie masz mi tego za złe?-odpowiedział i zapytał niepewnie.
-Nie. Nie byłabym w stanie się teraz na ciebie gniewać. Nie mam za co. Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe, ale chcę ci powiedzieć, że będę walczyć. Nie dam się tak łatwo! Zrobię to dla was wszystkich i dla samej siebie. Wygram!
-Kamień spadł mi z serca. Tak bardzo się cieszę, że podejmiesz walkę! Zajmą się tobą najlepsi specjaliści! Powrócisz do normalnego życia! Zobaczysz słonko!-pewnie mi odpowiedział i bardzo mocno mnie przytulił. O tak tego właśnie potrzebowałam!
-Tato, a gdzie jest Angie?
-Siedzi na korytarzu z twoimi przyjaciółmi. Nie wytrzymała, zrobiło jej się słabo.
-Rozumiem. Niech odpocznie, ale możesz jej oznajmić, że będę walczyć!
-Tak też zrobię! Tini ja muszę jechać opowiedzieć wszystko Oldze i Ramallo. Pewnie się niecierpliwią i przygotować wszystko na twój jutrzejszy powrót.-nie uwierzyłam własnym uszom.
-Jutro będę mogła wrócić do domu?-zapytałam uradowana, ściskając dłoń Jorge.
-Tak! Rozmawiałem już z lekarzem. To ja będę już leciał. Paa kochanie.-powiedział, całując mnie w polik i wyszedł. Ja zostałam sam na sam z Jorge, w którego nie mogłam przestać się wtulać.

Cande 

Wszyscy stoimy na korytarzu przed salą Tini, na szczęście jest przy mnie Samu, bo nie wiem co bym bez niego zrobiła. Bardzo mnie wspiera i za to go kocham. Czekamy, aż w końcu ktoś do nas wyjdzie i nam dokładnie opowie jak Tini to wszystko przyjęła i nagle jak na zawołanie wychodzi pan German.
-I jak, co z nią?-zaczyna zaniepokojona Angie.
-Podjęła walkę! Jutro wraca do domu, a wy możecie szykować dla niej imprezę powitalną, a jednocześnie urodzinową!-odpowiedział uradowany, a na twarzy Angie znów zawitał uśmiech.
-Matko jaka ulga!-krzyczy Rugg.
-My już coś dla niej wykombinujemy.-wtrąca Facu.
-Oczywiście!-dodaję trzymająca go pod ramię Alba.
-Dziękuję wam! Ja muszę udać się do domu. Zajmijcie się nią.
-German pojadę z tobą! Niech Tini zostanie na chwilę z przyjaciółmi.-oznajmiła Angie.
-Oczywiście! Nie ma sprawy! Do zobaczenia!-odpowiedział German.
-Do widzienia!-krzyknęliśmy wszyscy, oni odeszli, a już po chwili zniknęli w głębi szpitalnego korytarza.
-To co idziemy do Tini?-zaproponowała Lodo, na co ja nie czekając długo weszłam do sali, a oni zaraz za mną.

Rugg 

Wchodzimy do sali, a tam co oczywiście widzimy?! Tini wtuloną w tego palanta.
-Oj braciszku! Nie dajesz jej spokoju!-odzywa się moja Mechi, po czym ja dodaję;
-Ale dzisiaj pozwolisz jej wypocząć, a sam też udasz się do domu.
-Taki też miałem zamiar.-odpowiada.
-A ty Tini? Jak się czujesz?-pyta Diego.
-Jakoś muszę, ale z wami dam radę!-odpowiada. 
-Pamiętaj jesteśmy z tobą!-oznajmia jej Alba.
-Dziękuję wam za to!- i tak nasza rozmowa rozkręciła się na dobre 2-3 godziny, a Tini przez ten czas, ani na moment nie wypuściła Jorge z ramion. Widać, że się kochają.
Dobiegła godzina 21:45, a odwiedziny na tym oddziale trwają do 22:00, więc postanowiłem zainterweniować;
-Dobra! Dobra! Późno już, a Tini musi odpocząć! Zbieramy się!
-OK!-krzyknęli wszyscy i zaczęli żegnać się z Tini, oczywiście Jorge robił to najdłużej, bo nie obeszło się bez słodkich słówek, przytulasków i całusków, ale co mi tam. Niech korzysta.
-Jutro z samego rana przyjedziemy po ciebie!-oznajmiła Lodo.
-Ok! Będę na was czekać! Do jutra!
-Do jutra kochanie! Śnij o mnie! Kocham cię! Paa!-swoje 3 grosze dodał również Jorge.
-Dobra! Dobra! Kończ już Romeo!-oczywiście w dobrym humorze, popchnąłem go w stronę otwartych drzwi i pomachałem Tini, a ta lekko zachichotała, następnie zamknąłem drzwi i udałem się z przyjaciółmi do domu. Jutro czeka nas długi dzień!

_________________________________________________________________________________
Witajcie! ;**
Ze szkoły wróciłam dziś wcześnie, a na jutro nie zapowiada się, żaden sprawdzian, więc postanowiłam zrobić coś pożytecznego i napisać wam kolejny rozdział mej historii!♥
Inny niż zwykle, nie posiada strasznego zakończenia. Mam nadzieję, że się wam spodoba! *-*
Wybaczcie mi za Tini, ale jednak zrobiłam po swojemu! ;** Mogę wam jedynie podpowiedzieć, że moje opowiadanie z Jortini nie może zakończyć się inaczej, niż z HAPPY ENDEM!♥ Oto się nie martwcie!
Czekam na wasze cudowne, motywujące mnie komentarze!♥ Kolejny rozdział powinien pojawić się piątek wieczór lub sobota wieczór! ;**





poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 8

Mechi 

-Nie rozumiesz?! Jeśli nie uda nam się wsadzić Stephie to Martina nie będzie bezpieczna! Jeśli ona ponownie coś jej zrobi to będzie tylko moja wina! Nie wybaczę sobie do końca życia!-wykrzyczał mi na jednym wydechu, a łza mimowolnie spłynęła po jego bladym poliku.
-Nie mów tak! Jorge mamy wystarczają ilość dowodów!-starałam się go pocieszać.
-Wiesz jaki jest sąd. Tak naprawdę nie wiemy nic. Tini byłaby bezpieczniejsza beze mnie...-powiedział na wyczerpaniu.
-Idioto! Chyba nie zamierzasz jej teraz zostawić?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Sam już nie wiem...
-Kilka godzin wstecz, wskrzesiłeś ją, zobaczyłeś jak bezgraniczna jest wasza miłość, a teraz chcesz się poddać przez jakąś zapatrzoną w siebie idiotkę?! Tini cię potrzebuje jak nigdy w życiu! Zranisz i ją i siebie! Spróbuj tylko ją zostawić dla jej jak to mówisz;"bezpieczeństwa?", to policzysz się ze mną braciszku!-skończyłam swój monolog, odeszłam i zostawiłam go z swoimi przemyśleniami sam na sam.

Tini 

Leże w tym białym pokoju, otoczona moimi przyjaciółmi, ale jedyna osoba jakiej teraz potrzebuję, stchórzyła. Przerosły go problemy. Mam nadzieję, że przetłumaczyła mu coś jego siostra, wchodząca właśnie, trzaskając drzwiami, do pokoju. Wszyscy nagle zwrócili wzrok na nią.
-A tobie co?- zaczęła Alba.
-Słoń jej nadepł na ucho.-podśmiewał się Rugg.
-Ha Ha- zaśmiała się ironicznie Mechi po czym dodała:
-Mi nie jest tak do śmiechu jak tobie! Może lepiej pogadałbyś ze swoim przyjacielem i przemówił mu do rozumu!- nagle wszyscy zrozumieli, że muszą zostawić mnie i Mechi na osobności, abyśmy mogły swobodnie porozmawiać i wyszli.
-Co się dzieje?-zapytałam ze strachem w głosie.
-Mój brat jest tchórzem.
-Może coś więcej? Błagam mów, niecierpliwię się!
-Nie chcę cię martwić, jesteś moją przyjaciółką.
-I tak już się martwię. No mów!
-On się boi... Boi się o twoje bezpieczeństwo... No wiesz przez Stephie...-wydusiła z siebie.
-Tak też myślałam... I co? Chce mnie zostawić, żebym była bezpieczna?- zapytałam z rozpaczą w głosie.
-Jeszcze nic pewnego Tini, błagam nie martw się... My sobie wszyscy jeszcze z nim pogadamy! Gwarantuję ci to!
-Proszę możesz zostawić mnie samą?-zapytałam.
-Oczywiście... Jakby coś się działo to jesteśmy na korytarzu...-oznajmiła i wyszła, a ja zalałam się łzami. 
Jak on może mi to robić? Nie kocha mnie na tyle, by walczyć? Gnębiły mnie te wszystkie pytania. 
Nie wyobrażam sobie życia bez tego ciołka! Dlaczego najpierw obiecuje, zawraca cie w głowie, a teraz chce cię zostawić?! Niech mi to wyjaśni, jeżeli ma na tyle odwagi. Na dodatek mam jeszcze jeden problem. Czuję jakbym przy nogach miała jakieś głazy. Nie potrafię nimi poruszyć.

Rugg 

Wszyscy stoimy na korytarzu, Lodo wtulona w Diego, Cande w Samu, Alba w Facu, a Mechi wtulona we mnie, opowiedziała nam już wszystko i właśnie widzimy jak zbliża się do nas ten idiota!  
-Cześć wszystkim...-zaczyna.
-Ty już do reszty zgłupiałeś?!-odezwał się, widać zdenerwowany Diego.
-O czym mówicie?
-Ty nie udawaj braciszku! Tini już o wszystkim wie!-odpowiedziała Mechi.
-Co? Dlaczego jej powiedziałaś? To jeszcze nie jest pewne!
-Nie jest pewne? Człowieku! Ja jakbym miał taką dziewczynę to nie pozwoliłbym jej nigdy odejść, a co dopiero sam ją zostawić! Zastanów się!-wykrzyczałem mu, aż pielęgniarki zaczęły mnie uciszać, a w jego oczach dało się zauważyć ogromne poczucie winy.
-Dzień dobry! Chciałbym sprawdzić co z panną Stoessel.-do rozmowy wtrącił się lekarz, po czym wszedł do sali Tini, a my zaraz za nim.

Jorge 

Wszyscy stoimy właśnie w sali Tini i patrzymy jak lekarz wykonuje badania obserwacyjne, ale na ja nadal czuję jakby moi przyjaciele patrzyli tylko na mnie. Wpędzają mnie tym w poczucie jeszcze większej winy i mają rację. Jestem idotą!
-Panno Stoessel. Proszę powiedzieć czy czuje pani coś dziwnego w jakiejkolwiek części pani ciała?
To był uraz głowy. Nie zapominajmy, że mózg steruje ciałem.-odzywa się lekarza.
-Panie doktorze, bo ja czuję jakbym miała głazy przy nogach, nie mogę nimi ruszyć...-odpowiada Tini, przez co wprawia mnie w zaniepokojenie.
-To ciekawe! Proszę powoli wstać z łóżka.-instruuje ją lekarz, a Tini posłusznie wykonuje jego polecenie, próbując wstać.
Wszyscy stoimy zaciekawieni, czekając na to co się stanie. Tini staje na równe nogi i powoli się osuwa, a ja widząc to od razu do niej podbiegam i łapią ją w talii, nie pozwalając jej na zetknięcie się z ziemią.
-Nie czuję ich! Nie czuję ich! Nie mogę stać!-krzyczy przerażona Tini, a ja nie zastanawiając się, przytulam ją do siebie bardzo mocno.
-Spokojnie. Tylko spokojnie.-mówi lekarz, po czym dodaje;
-Mogą być różne powody tego oto problemu, ale najbardziej prawdopodobne jest uszkodzenie płatu czołowego.
-Ale co to znaczy?-pytam zaniepokojony.
-Na tę chwilę jest mi ciężko wszystko państwu zobrazować, mogę powiedzieć jedynie, że problem może utrzymywać się parę dni, tygodni, miesięcy, lat, a w najgorszym wypadku całe życie. Musimy wykonać wszystkie potrzebne badania, jednymi z nich będzie tomografia oraz rentgen i to od nich zaczniemy. Powiem pielęgniarkom, aby przygotowały panią do badania, a ja jeśli tylko będę wiedział cokolwiek o stanie zdrowia pacjentki to najpierw poinformuję ojca.-zakończył i wyszedł.
-Co jeśli nie będę już nigdy stanąć na nogi? Co wtedy? Co z moją rolą w serialu?-zaczęła moja kruszynka. Ona tak bardzo się boi. Jak ja mogłem być tak głupi i pozwolić, żeby przez mój pusty łeb przeszły takie myśli. Nigdy jej nie zostawię! Ona mnie potrzebuje!

Angie 

Byliśmy już na komisariacie, teraz jesteśmy w domu i German opowiada wszystko Oldze i Ramallo, a ja zastanawiam się nad jutrzejszymi urodzinami Tini. Wszyscy o nich zapomnieliśmy przez to co się stało. Muszę coś wymyślić, chociaż zrobić jej jakąś małą niespodziankę w szpitalu, a coś większego zorganizujemy jak wróci do domu. Nagle do Germana dzwoni telefon:
-German Stoessel. Słucham?
-...
-Ale... Jak to? Przecież wszystko było dobrze...-siedzimy już jak na szpilkach czekając na to co powie German.
-...
-Zaraz będę w szpitalu!- mówi i rozłącza się.
-Co się stało?-pytają Olga i Ramallo.
-Angie jedziemy wytłumaczę ci wszystko w drodze, a wam opowiem wszystko jak wrócę.-mówi, łapie mnie za rękę i prowadzi do samochodu.
Gdy już jesteśmy w samochodzie zasypuję go pytaniami;
-Co się stało? Coś z małą? Odpowiedz!
-Ona... ona...
-German!
-Ona nie potrafi chodzić! Nie czuje nóg!-wykrzyczał.
Po tym co usłyszałam nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Całą drogę milczeliśmy.

German 

-Lekarz powiedział, że po przyjeździe na miejsce mam udać się bezpośrednio do jego gabinetu. Być może Tini będzie już po badaniach.-oznajmiłem Angie.
-Oczywiście idź! Ja zostanę z wszystkimi.- przechodząc korytarzem wskazała na przyjaciół Tini, do których postanowiłem na moment podejść.
-Dzień dobry!-zaczęli wszyscy.
-Dzień dobry!-odpowiedziałem i dodałem;
-Co z Tini? Już po badaniu?
-Lekarz przed momentem tędy przechodził i powiedział, że już po badaniu, ale Tini zostanie przywieziona do pokoju za parę minut.-odpowiedział mi Jorge.
-A więc idę do gabinetu lekarza.-powoli zacząłem odchodzić, lecz Jorge złapał mnie za rękę i powiedział;
-Po usłyszeniu diagnozy niech pan od razu przyjdzie do nas i nam o wszystkim opowie.
-Oczywiście!-odpowiedziałem wyraźnie zaniepokojonemu nastolatkowi i udałem się do gabinetu...
Jestem już przed drzwiami, niepewnie wchodzę do pomieszczenia, lecz słyszę z ust lekarza;
-Dzień dobry. Proszę! Proszę! Niech pan wejdzie.
-Dzień dobry.
-Niech pan usiądzie.-wskazuje na krzesło stojące przed jego biurkiem, a ja wykonuję jego prośbę i siadam.
-Panie doktorze, co z moją córką?-pytam.
-Więc mamy już wyniki tomografii oraz rentgenu. Muszę panu powiedzieć, że...

______________________________________________________________________________
Witajcie! Witajcie! ;**
Dziękuję wam za te ponad 1000 wyświetleń, 5 obserwatorów oraz komentarze! *-*
To wiele dla mnie znaczy naprawdę i z tego właśnie powodu chciałabym wam podarować kolejny rozdział mojej historii! ;**
Jesteście najlepsi!♥
Wracając do rozdziału!
Co z Tini? Jakie wyniki badań?
Tego wszystkiego dowiecie się w kolejnym rozdziale, który standardowo pojawi się po otrzymaniu kilku cudownych jak zawsze komentarzy!♥
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba! ;**



niedziela, 5 kwietnia 2015

Felices Pascuas! ❤

Może już ciut za późno, ale wcześniej nie było zbytnio czasu, a chciałabym wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Wielkiej Nocy!
 Życzę Wam Kochani,
aby te święta wielkanocne
wniosły do Waszych serc
wiosenną radość i świeżość,
pogodę ducha, spokój, ciepło i nadzieję. 
Wesołego Alleluja, smacznego jajka i mokrego dyngusa!
Dziękuję również wszystkim, którzy czytają mojego bloga i starają się dużo komentować, to naprawdę wiele dla mnie znaczy! ❤  
PS. Kolejny rozdział pojawi się dziś albo jutro! ;** 




środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 7:"Nigdy więcej mnie nie zostawiaj..."

                                               Ten rozdział dedykuję mojej kochanej siostrze,
                                                    która podsunęła mi pomysł na rozdział!*-*
                                                                            Dziękuję!♥

Tini

[...] że mi się nie uda, Jorge złapał mnie za rękę. Ja czułam, że powoli odchodzę. Byłam coraz bliżej światła, ale nie potrafiłam się zatrzymać. Szłam w jego stronę coraz szybciej.
Gdy nagle znalazłam się w białej próżni;
-A więc tak wygląda niebo...-westchnęłam chcąc szybko wrócić z powrotem do Jorge.
-Młoda damo! A co ty tutaj robisz?-spojrzałam za siebie i ujrzałam anioła w pełnej okazałości.
-Sama już nie wiem...-powiedziałam niepewnie.
-Więc jeśli ty nie wiesz, to wrócisz tam!-odpowiedział i znikł.

Jorge

Wszystkie maszyny podłączone do Tini w jednym momencie zaczęły piszczeć, do pokoju wbiegły pielęgniarki i lekarze. Nie wiedziałem co się dzieje. Angie zaczęła płakać, a ja w jednej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że mogę stracić mój skarb na zawsze. Pielęgniarka poprosiła nas, abyśmy zaczekali za drzwiami, ja jednak nie miałem zamiaru się stamtąd ruszać! Zostałem! Stałem obok i przypatrywałem się tylko jak lekarze robią wszystko, aby moja kruszynka przeżyła. Łzy spływały mi już niekontrolowanie po policzkach, ale nie miałem zamiaru z tym nic zrobić, w tym momencie liczyła się tylko Tini.
Nagle wszystkie te maszyny przestały wydobywać z siebie jakiekolwiek dźwięki. Lekarz podszedł do mnie i wydusił z siebie tylko;"Przykro mi, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy..." i wyszedł.
W tym momencie cały mój świat się zawalił, serce roztrzaskało się na miliony kawałeczków, widziałem jak Angie zasłabła, a pielęgniarki wyniosły ją zostawiając mnie sam na sam z Tini.
Płakałem jak dziecko, ale coś w duszy podpowiadało mi;"To jeszcze nie koniec!".
Podszedłem do mojej myszki, złapałem ją mocno za rękę, zbliżałem się do niej coraz bardziej, aż w końcu nasze usta zetknęły się w pocałunku, był magiczny i jak wtedy myślałem ostatni. Podniosłem się, a jedna moja łza skapała na dłoń Tini. 
Na jej twarzy z powrotem zagościły rumieńce, te maszyny na nowo zaczęły wydawać dźwięki, a ja popatrzyłem tylko z nadzieją na Tini, gdy ta nagle otworzyła oczy, przy tym mocno łapiąc oddech, aż tak, że cała jej klatka piersiowa uniosła się wraz z nią. Popatrzyła na mnie i zdołała wydobyć z siebie tylko;
-Jorge dziękuję!-a ja mocno się do niej wtuliłem, mówiąc;
-Nigdy więcej mnie nie zostawiaj!-i rozpłakałem się po raz kolejny jak małe dziecko. 
Do pokoju wbiegli lekarze i pielęgniarki;
-Jak to się stało? To cud!-krzyknął lekarz, a Tini na to;
-Nie! To miłość Jorge do mnie!
-Jesteście tacy kochani!-westchnęła jedna z pielęgniarek i na nowo zaczęło się całe sprawdzanie czy z moim słoneczkiem wszystko dobrze, a ja byłem tak nieopisanie szczęśliwy, że dałbym radę podskoczyć do samego kosmosu!

Angie

Siedziałam z przyjaciółmi Tini w poczekalni. Wszyscy płakaliśmy i jak nam się wtedy zdawało byliśmy pogrążeni w żałobie, gdy nagle z pokoju mojej małej wyszedł lekarze z uśmiechem na twarzy;
-Jak panu nie wstyd?! Dopiero co ze świata odeszła pana pacjentka!-krzyknęła Cande.
-Panna Stoessel "wróciła do żywych".-powiedział, a my byliśmy w szoku.
-Jak to się stało?!-zapytałam, szcześliwa.
-Ten młodzieniec... Jorge? Tak Jorge! Przywrócił ją do życia!-powiedział równie jak my, zszokowany.
-Widzicie! Mój brat kocha Tini nad życie! Jeszcze nie raz nas zachwyci!-zasalutowała Mechi.
-Ten to potrafi wszystko!-westchnął Rugg.
-A co dalej z Tini?-zapytała Lodo.
-Wszystko dobrze, stan się poprawił! Od teraz mamy pewność, że przeżyje. Zostanie też przewieziona na oddział wewnętrzny. Gdzie będą możliwe odwiedziny większego grona osób.-powiedział i odszedł. 
My zaczęliśmy skakać ze szczęścia! Teraz tylko pozostało nam czekać, aż przewiozą ją na inny oddział i będziemy mogli wszyscy do niej wejść.

Tini  

-Jorge to dowód na to, że nasza miłość jest niezwykła i jedyna!-powiedziałam, po czym złapałam go za rękę.
-Jestem tego samego zdania! Nigdy cię nie zostawię!
-Dałeś mi już tego dowód. Byłeś przy mnie cały czas w tych najgorszych chwilach. Kocham cię!
-Ja ciebie bardziej! Tak bardzo bałem się, że cię stracę, a ty przecież jesteś moim życiem! Nie ma ciebie, nie ma i mnie!
-Jesteś cudowny!-zarumieniłam się.
-Dobrze Panno Martino musimy przewieźć panią na inny oddział, gdzie będę panią mogli odwiedzać wszyscy razem.-powiedziała pielęgniarka.
-Dobrze! Już nie mogę się doczekać, aż wszystkich zobaczę!
-To ja kochanie pójdę do nich i za niedługo wszyscy do ciebie przyjdziemy!-dodał mój Jorge, całując mnie w czoło.

Lodo 

Jesteśmy już na korytarzy oddziału wewnętrznego. Nie możemy się doczekać, aż zobaczymy naszą Tini.
Ta noc była najgorszą w naszym życiu! Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a ta suka Stephie posiedzi sobie w więzieniu. Wszyscy stoimy i żywo dyskutujemy na temat tego;"Jak Jorge przywrócił do życia Martine?!", gdy nagle z oddali widzimy pana Germana idącego z Jorge.
-Dzień dobry!-mówimy w wszyscy, tylko Angie mówi;"Witaj!".
-Witajcie wszyscy! Czy Tini jest już na tym oddziale?-zapytał nas.
-Jeszcze nie, dopiero ją przewiozą.-odpowiedziała Angie.
-Teraz wyjaśni mi ktoś co tutaj się działo?! Nie było mnie tylko 2 dni.
-Niech pan lepiej podziękuję Jorge, że ocalił życie pana córce!-krzyknął Diego.
-Co? Jak to?! Ale wszystko z nią już w porządku?-zapytał ze zdziwieniem i jednocześnie strachem.
-Tak oczywiście! To nie jest tak, że ja uratowałem jej życie, tylko nasza miłość!-odpowiedział Jorge.
-Już nie bądź taki skromny.-dodał Facu.
-Więc to ty jesteś chłopakiem mojej Tini?
-Tak, ale o tym porozmawiamy w innej sytuacji.-powiedział, wskazując na pielęgniarki wwożące Tini na oddział. Wszyscy do niej podbiegliśmy i zasypaliśmy pytaniami. Tylko Jorge złapał ją za rękę i nic nie mówiąc pocałował ją w czoło. "Jeju jacy oni słodcy!"-pomyślałam.
-Zaraz państwo do niej wejdą. Musimy ją tylko umieścić w pokoju.-powiedziała pielęgniarka.

German 

Wszyscy weszliśmy do pokoju Tini. Ja od razu podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.
-Jak się czujesz córeczko? Kto ci to zrobił?-zapytałem.
-Dobrze! Tym zajmują się chłopcy niech oni czy wszystko opowiedzą. Ja nie mam sił do tego wracać.-odpowiedziała wyraźnie wykończona wszystkim Tini. Widziałem tylko, że zerka cały czas na Jorge, opartego o futrynę drzwi.
-Dziękuję, że wszyscy ze mną jesteście! Kocham was!-dodała moja maleńka.
-Od tego przecież jesteśmy! Nie zostawimy cię!-powiedzieli na wszyscy na równo.
-Dobrze kochanie ja teraz wyjdę na korytarz, porozmawiać z Angie, a ty zostań sobie z przyjaciółmi.-oznajmiłem.
-Ok nie ma sprawy!-i wyszliśmy z Angie.
-Z początku chciałem ci podziękować, że byłaś tu przy Tini...-zacząłem.
-Wszyscy już ci powiedzieli, że masz pogadać z Jorge i to mu dziękować!-nie dała mi dokończyć.
-Tak też zrobię, ale chciałem cię o coś poprosić.
-Tak? Słucham?
-Pojechałabyś ze mną na komisariat, dowiedzieć się wszystkiego o sprawie Tini oraz do domu opowiedzieć o wszystkim Oldze i Ramallo, pewnie umierają ze strachu.-powiedziałem.
-To samo chciałam ci zaproponować! Powiem o wszystkim Jorge.-otworzyła drzwi i ruchem dłoni przywołała do siebie chłopaka.
-Jorge słuchaj, my pojedziemy teraz z Germanem załatwić niecierpiące zwłoki sprawy, a ty zostań przy Tini i się nią zaopiekuj, a jak wrócimy to udasz się do domu odpocząć.-oznajmiła mu.
-Nie ma sprawy, poza tym ja nie mam zamiaru się stąd nigdzie ruszać!-odpowiedział.
-O tym to porozmawiamy jak wrócimy!-powiedziała stanowczo.
Chłopak wrócił do pokoju, a my udaliśmy się w drogę.

Mechi 

Jesteśmy wszyscy u Tini. Tak się cieszę, że nią już wszystko w porządku.
-I co ty nam tu chciałaś wywinąć?-zapytałam, a Martina uniosła tylko usta w uśmiechu.
-Wszystko przez tą Stephie!-krzyknęła Cande, a ja popatrzyłam na zmartwionego Jorge, który stał w kącie i na którego cały czas patrzyła Tini.
-Dokładnie! Co będzie jeśli jej na skażą? Przecież ona stanowi zagrożenie!-dodała Alba, a ja po raz kolejny spojrzałam na sprawiającego wrażenie, jeszcze bardziej zmartwionego, mojego brata.
-Wtedy będzie nie ciekawie!-temat kontynuował Samu.
W Jorge coś pękło, wybiegł z pokoju jak poparzony, a Tini krzyknęła od mnie;
-Biegnij za nim!- tak też zrobiłam.
-Jorge! Stój!-krzyczałam.
-Czego chcesz?
-Co się z tobą dzieje?-zapytałam.
-Nie rozumiesz?! Jeśli...

                                                                                                                                                                   
Witam! Witam! ;**
O co chodzi Jorge? Jak myślicie?
W sumie wystarczy zaczekać do kolejnego rozdziału, który ukaże się po paru skomentowaniach! ;**
Ja mam nadzieje, że ten rozdział się wam spodobał! ;**
Czekam na wasze opinie w komentarzach!♥
Buziaczki!;** 

Obserwatorzy