niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 4- Lazurowe wybrzeże


Zostawcie po sobie ślad, to dla mnie motywacja. 


- Ludmiła ogarnij się! Idą tu.- Nie wierzę. Fran, gdy tylko nas zobaczyła bez zastanowienia pociągnęła Leona rękę i zaczęła prowadzić w naszą stronę.
- Dobry ża...
- Cześć dziewczyny!- Ludmile przerwał piskliwy głos dziewczyny.
- Co wy tutaj robicie?
- Zakupy- rzuciła ze sztucznym uśmiechem Ludmiła, na co zaśmiał się Verdas stojący obok brunetki.
- To tak jak ja!- krzyknęła ucieszona, a Leon i Ludmiła wybuchnęli niepohamowanym śmiechem Dobra inteligencją to ona zbytnio nie grzeszy, ale jest strasznie miła i ładna. Mimo wszystko bardzo ją lubię.
- Leoś zamówisz mi cappucino?- Zaczęła bawić się jego kołnierzykiem po czym delikatnie musnęła jego usta, a on pokiwał twierdząco głową i oddalił się na moment. Jeszcze tego brakowało, żeby spędzać mi popołudnie w towarzystwie ukochanego i jego dziewczynie. Po prostu każdy chciałby być na moim miejscu.
- Jak tam przygotowania do pokazu?- Postanowiłam zarzucić temat i wtedy wrócił Leon, który usadowił się pomiędzy mną, a Francescą. Niesamowicie.
- To agencja waszych matek, więc wszystko dopięte jest na ostatni guzik.- wskazała na mnie i Leona.- Nie ma chwili wytchnienia.- zaśmiała się, a my do niej dołączyliśmy. Ma rację. Mariana Castillo oraz Cecilia Verdas, to kobiety wychowane z dyscypliną. U nich zawsze wszystko musi być idealne. Mimo wszystko cholernie kocham moją mamę i nie zamieniłabym jej na żadną inną. Dla swoich dzieci zawsze była łagodna jak baranek. Ja i Fede zostaliśmy urodzeni przez anioła.
- A tobie Ludmiło jak idą nagrania do nowej produkcji ojca Violetty?- Leon. Nigdy nie interesowały cię takie rzeczy. Owszem jesteś producentem filmowym, ale na szczegóły i plan filmowy nigdy cię nie interesowały. Zszokował mnie.
- Świetnie.- upiła łyka latte macchiato i kontynuowała.- Mam przy sobie Federico, więc jest najlepiej.- skwitowała.
- Właśnie Violetto, gdzie podziewa się twój brat?- Nigdy tak zimno się do mnie nie odzywał. Momentalnie posmutniałam. Ale to wszystko moja wina.- Ostatni raz widzieliśmy się jakieś trzy dni temu.
- Jest bardzo zajęty pracą na planie, ale już dziś ma ostatnie nagranie.- odpowiedziałam równie zimno i obojętnie jak on zapytał. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale chce pozbyć się go z mojej głowy i serca. Chcę żyć niezależnie od niego i założyć rodzinę z Tomasem. Zastanawiam się tylko, jak? Jak mam zapomnieć o mężczyźnie, który budzi we mnie takie zmysły jak nikt inny. Mam zapomnieć o mężczyźnie, którego każdy uśmiech skierowany do mnie powoduje niewyobrażalny chaos w mojej głowie, sercu i żołądku. Każdy najmniejszy ruch tego niesamowicie męskiego szatyna jest w stanie zniszczyć barierę między nami, którą zwykle ja buduję tygodniami.
Wydaje mi się niemożliwe zapomnieć o Leonie Verdasie. Mężczyźnie, który jednocześnie mnie rani, a z drugiej strony nadaje sens mojemu życiu. Wszystko dzięki jednemu uczuciu, przy którym rozsądek i śmierć całkowicie przestają się liczyć. Tak, to miłość. Sześć liter. Sylabując wychodzą tylko dwie sylaby. Niby nic nie znaczące słowo. Zwykłe litery zapożyczone z alfabetu. Tym słowemu nazywamy uczucie, które zmienia człowieka o 180 stopni, a jego życie wywraca do góry nogami. Tym uczuciem darzę osobę, która siedzi obok mnie ze swoją życiową towarzyszką. Niemożliwe jest, abym z nim była, ale równie niemożliwe jest, abym wybiła sobie go z głowy i serca.
Po prostu się wplątałam.
- To cześć dziewczyny!- wzdrygnęłam się na piskliwy głos dziewczyny.
- Cześć.- szatyn zwrócił się do Ludmiły całując ją w policzek.- Do zobaczenia jutro Violu.- zbliżył się do mnie i niebezpiecznie blisko ust, musnął mój polik, który w krótkim czasie zaczerwienił się. O mamciu. Jakie ciepło bije z jego ust. Na wspomnienia z poprzedniej nocy nieco się podniecam.-W pracy oczywiście. Odprowadzam go wzrokiem.
Gdy tylko tracę go z pola widzenia, mimowolnie opadam z ulgą na oparcie krzesła.
- Viola! Rozumiem, że on cię podnieca. W sumie jak każdą, ale co to było?! - No i masz. Znowu zaczyna.
- Co masz na myśli?- próbuję wybrnąć z trudnej sytuacji.
- W ogóle nas nie słuchałaś. Cały czas patrzyłaś na Leona i to przygryzałaś wargę to oblizywałaś usta.- mówiła przez śmiech. Cholera! Spaliłam się. Nie byłam świadoma tego co robię. Mam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Niech ten dzień się po prostu skończy.- powiedziałam zrezygnowana.- Wybacz Lu, ale mam ochotę tylko padnąć na łóżko i opatulić się moją kołdrą.- pokiwała głową ze zrozumieniem. Dzięki Bogu.
- Odpocznij. Pa! -rzuciła, gdy byłam już przy drzwiach.
Teraz mam ochotę pobyć sama. Oby tylko Tomas jeszcze nie wrócił.

~

Jak na złość skończył wcześniej. Muszę podziękować mojemu ojcu, że pozwala nam spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Violetta! Ty jesteś jego żoną.- odezwał się głos rozsądku, który zawsze irytuje mnie w takich sytuacjach.
- Siema siostra!- krzyknął Federico, gdy tylko weszłam. Znowu ogląda te filmiki z wpadkami biednych ludzi i zwierząt. Nie może opanować wtedy śmiechu.- Tomas czeka na ciebie w ogrodzie.- Tylko nie to. Znowu będę musiała się tłumaczyć.
Skierowałam się w stronę wyjścia na taras i ujrzałam jak brunet bawi się z naszym buldogiem. Na mojej twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech.
- Wreszcie jesteś.- rzucił kiedy mnie zobaczył i zaczął zbliżać się do mnie, czym niszczył bezpieczną odległość, która nas dzieliła.
- Chciałeś coś, prawda?- Starałam się ukryć zdenerwowanie kiedy objął mnie w talii i nachylił się nade mną próbując pocałować. Dobra tym razem się zgodzę. W końcu jesteśmy małżeństwem. Musnął delikatnie moje usta, po czym na jego twarzy zawitał uroczy uśmiech.
- Tak- zaczął niepewnie, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach kiedy się ode mnie odsunął.- Nie planowaliśmy podróży poślubnej, ale...- O cholercia!- Leon wybiera się z Francescą do Francji do swojej ciotki i zaprosił nas. To ma być ich spóźniony prezent na nasz ślub.- Na inny kontynent? W dodatku z Verdasem?- Już się zgodziłem. Jutro wylatujemy.
- Na ile dni?- spytałam, a on złapał mnie  za ręce.
- 2 tygodnie.- Ile? Nie dam rady! 
- Trochę długo.- powiedziałam niechętnie.- A kiedy wylatujemy?- rzuciłam kolejne pytanie.
- Jutro z samego rana, więc idź już zacznij się pakować.- To są chyba jakieś kpiny.- Twoi rodzice zostali już powiadomieni.- dodał, jakby wiedział o co chcę zapytać.
Zgodzę się, by nie sprawić mu jeszcze większej przykrości. Wytrzymam. Dam radę. Przynajmniej odpocznę od pracy.
Kiwnęłam twierdząco głową, musnęłam go delikatnie w policzek i ruszyłam do sypialni w celu spakowania walizki.

~

Budzik. O nie. To dzisiaj.
Niechętnie sięgnęłam na szafkę nocną, by wyłączyć to ustrojstwo i powolnym ruchem podniosłam się do pozycji siedzącej. Obok mnie nie było już Tomasa. Pewnie jest w łazience lub już zajada śniadanie w kuchni.
Wstałam z łóżka i pewnym krokiem ruszyłam do łazienki. Na szczęście była wolna, więc weszłam i zamknęłam się na klucz. Zrzuciłam z siebie koszulę nocną i weszłam do kabiny. Puściłam letnią wodę, a swoje ciało namydliłam płynem kokosowym. Nie miałam ochoty myć włosów, więc spięłam je w luźnego koczka. Przecież to tylko na podróż.
Wyszłam z kabiny, opatuliłam się ręcznikiem i zajęłam się myciem zębów.
Gdy byłam już w pokoju jak zwykle zrzuciłam z siebie ręcznik, by spojrzeć na swoje ciało w lustrze.
O nie Violka! W tej Francji każdego ranka będziesz biegać! Ciotka Leona mieszka przecież na lazurowym wybrzeżu, a to tylko sprzyja porannym biegom.
Podeszłam do szafy i wybrałam następujący zestaw. Kremowy cropp top od Chanel, krótkie spodenki z wysokim stanem od Gucciego i białe niskie trampki Converse. Dodatkiem był złoty zegarek Rolex i okulary przeciwsłoneczne Gepetto, tak zwane "kocie oczy", a na mojej twarzy pojawił się delikatny makijaż, podkreślony pudrową szminką.
Gdy zeszłam na dół stwierdziłam, że nie mam zbytnio ochoty na śniadanie, więc skonsumowałam na szybko jogurt.
- Możemy wyruszać.- ujrzałam Tomasa schodzącego po schodach. Nienawidzę, gdy się tak ubiera. Co to ma być w ogóle za zestaw? Najzwyklejsze buty Nike, dresowe spodnie tej samej firmy, biały tshirt i bluza na zamek. Ugh. Przecież dostał premię od ojca, a wygląda jakby nie było go stać na ciuchy. Nie żebym była jakąś wybredną księżniczką, ale ten zestaw po prostu nie pasuje do podróżowania pierwszą klasą. No nic. Dzisiaj nie będę go przekonywać do zmiany stroju.
- Więc chodźmy!- rzuciłam i skierowałam się w stronę wyjścia, po czym brunet z bagażami uczynił to samo.

~

Jesteśmy już po odprawie i czekamy, aż to samo przejdą Leon z Francescą.
- O idą!- odwróciłam się w stronę, którą wskazał Tomas. Ten szatynek to ma gust.-odezwała się moja podświadomość i miała rację. Spodnie khaki, biała niedopięta na dwa ostatnie guziki lniana koszula, bordowe vansy i włoskie okulary przeciwsłoneczne. Dodatkowo ta grzywa! Idealnie ułożona na żelu. Dlaczego on musi być taki pociągający?
- Cześć!- Znowu piskliwy głosik Fran, który zwraca na nią uwagę. Ubrana w białą bokserkę włożoną do prostej czarnej sukienki, czarne sandałki, prezentuje się bardzo uroczo.
- Hej!- witam się z nią uśmiechem. Ta dziewczyna ma tyle pozytywnej energii, którą wszystkim przekazuje.
Na chwile zajmuje mnie rozmowa z brunetka, a Tomasa z Leonem.

~

Po jakichś trzydziestu minutach siedzimy już na swoich miejscach w samolocie i czekany do startu. Mnie przypadło miejsce obok okna, zaraz przy mnie siedzi brunet, a przed nami Francesca z Verdasem.
On też siedzi pod oknem, przez co mam większy wgląd na jego cudną czyprunę, w którą mam ochotę wplątać dłonie.
Na rozmyślaniu mija mi krótka chwila, bo zaraz potem Morfeusz zabiera mnie do swojej krainy.

***
Hejoo! 
Można powiedzieć, że było 10 komentarzy, więc dodaję.
Ostatnio mam taką wenę, że tylko siedzę i piszę :"")
Oby ten rozdział wam się spodobał, bo postanowiłam zrobić ciekawe wakacje głównym bohaterom ;** 
Ja lecę i do następnego! ❤ 

11 komentarzy=5 rozdział!


7 komentarzy:

  1. Przepraszam bardzo ja już dłużej nie wytrzymam ! Yhhh... Niech ta głupia Francesca i nieznośny Tomas odpuszczą bo ja chce widzieć Leona i Violettę razem :c Ploooseee dla mnie no no plossseee Tak żeby w tej Francji coś sie stało pomiędzy nimi *o* Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Vilu współczuję jej. Wakacje z mężem i ukochanym no nie ma co. I do tego Leon zrobił się dziwny. No cóż miłość nie wybiera. Vils go kocha, a on tez coś poczuł, dlatego się tak.zachowuje. szkoda mi ich :-( jeszcze te wspólne wakacje żyć nie umierać czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się robić coraz ciekawiej...Ciekawe co zdarzy się we Francji? Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny ;*
    Bardzo ciekawa historia ;p
    Zakochana Violka i Leon, który nie wie czego chce ^^
    Pozdrawiam :))
    `Hope

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział! <3 Kocham tego bloga! ^^
    Jest po prostu cudowny!
    Jak ja uwielbiam twoje opowiadanko...
    Mam nadzieję, że Violka będzie z Leonem, a nie Tomasem...
    Krótko, bo mam milion zaległości! ^^
    Kocham, kocham, kocham!

    http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com/
    http://no-espero-amor-ni-odio-oneshots.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Jaki fajny rozdział :D Przeczytałam go daaaawno, ale komentuję dopiero dzisiaj... Przepraszam :)
    Cóż powiedzieć... Violka zwariuje przez te dwa tygodnie :P Mówisz, że bohaterowie będą mieć ciekawe wakacje? Już się boje :P
    Wpadnij do mnie ;)
    http://siendo-lo-que-soy1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy