Zostawcie po sobie ślad, to dla mnie motywacja.
Budzę się z lekkim bólem głowy, gdyż wczoraj-na moje szczęście-nie nadużyłam alkoholu. Odwracam się na bok, gdzieś w głębi duszy mając nadzieję, że ujrzę szatyna, jednak moje oczy napotyka uśmiechnięty Tomas.
-Czekałem, aż wstaniesz.-muska mój polik. Ile ja bym dała, żeby na jego miejscu był Verdas. Violetta! Stop! Tomas to twój mąż i to z nim ożeniłaś się, by zapomnieć o Leonie.-mój rozsądek zaczyna powoli wygrywać z sercem. Czuję, że popełniam błąd. Powinnaś walczyć o Verdasa.-tak mówi mi serce, a rodzice zawsze powtarzali, żebym go słuchała, a oni zawsze zaakceptują moją decyzję. Oczywiście jeśli będzie ona decyzją serca. Po namysłach uznaję, że chcę brnąć w to dalej. Francesca jest bardzo fajną dziewczyną i mimo tego, że się nie przyjaźnimy, to zawsze sobie pomagamy. Nie mogłabym odebrać jej mężczyzny, który jest dla niej całym światem. Widać, że cholernie go kocha. Tak jak ja. Violka! Skończ z tym!-odzywa się głos rozsądku.
-To co będziemy dzisiaj robić?-Dodatkowo z przemyśleń wyrywa mnie głos bruneta, który z cwaniackim uśmieszkiem ściąga ze mnie kołdrę i palcem wskazującym sunie po moim udzie w górę. Na szczęście w porę włącza mi się czerwona lampka i zrywam się z łóżka jak oszalała.
-Ty robisz śniadanie, ja biorę prysznic.-rzucam po czym wychodzę nie zamykając za sobą drzwi, dzięki czemu słyszę propozycję wspólnego udania się pod prysznic, którą dostałam od Tomasa. Jednak zdecydowanym krokiem wchodzę do łazienki, zamykam za sobą drzwi na klucz, zrzucam z siebie piżamę i już po paru minutach czuję na sobie letnie krople wody, które mnie otulają.
Violetta. Nie pomyślałaś o tym, że po ślubie małżonkowie współżyją ze sobą, a ty zawsze chciałaś oddać wianuszek ukochanemu Verdasowi. Czy on zawsze musi komplikować mi życie? Po krótkiej chwili nie wytrzymuję góry przemyśleń na temat przyszłego życia i pozwalam gorzkim łzom na zwilżenie moich oczu.
Po skończonym prysznicu postanowiłam zejść do kuchni, mijając przy tym ogromny salon. Apartamenty Verdasów wyposażone są we wszystkie pomieszczenia, zaczynając od kuchni, a kończąc przy ogromnej garderobie. Szczerze powiedziawszy nie biorąc pod uwagę, że to apartamenty w hotelach można byłoby w nich zamieszkać. Czasem zastanawia mnie czy ojciec Leona miał na tyle pieniędzy, by włożyć je w taką inwestycję, a może po prostu ma głowę do interesu, bo przecież młody Verdas musiał to po kimś złapać.
Dobra Violka, to nie twoja sprawa! Ty jesteś tylko ich managerem.-karcę się w myślach i zdecydowanym krokiem wchodzę do kuchni.
-No nareszcie.-wzdycham, gdy widzę Tomasa przy blacie.-Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz z tej łazienki.-mówi, obejmując mnie od tyłu w talii i kładzie głowę na moim ramieniu, delikatnie muskając moją szyję. Przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz i momentalnie od niego odskakuję.
-Violka. Co jest?
-Muszę szykować się do pracy. Wieczorem pogadamy.
-Ale... przecież, to była nasza noc poślubna. Pójdziesz teraz do pracy?-Jestem mistrzynią w zmienianiu tematu.
-Nie mam wyjścia. Wiesz, że moja praca jest dla mnie bardzo ważna.
-Ważniejsza ode mnie?-Człowieku. Przecież wszystko jest ważniejsze od ciebie.
-Proszę. Przestań.-mówię na odwal i udaję się do sypialni w celu przygotowania się do pracy.
Gdy wchodzę do pomieszczenia nie zważając na to, że nie mam nic pod szlafrokiem, zrzucam go jednym ruchem i przeglądam ciuchy w torbie.
Ostatecznie wybieram zestaw bordowe rurki z wysokim stanem, do nich czarne sandałki Rickyego Sarkany, biały cropp top i czarna kopertówka od Chanel, a do tego biżuteria Swarovskiego. Wszystko idealnie pasuje do pogody panującej w Nowym Jorku.
Następnie zwinnymi ruchami robię lekki makijaż, który podkreślam krwisto-czerwoną szminką, a włosy upinam w niedbałego koka.
Końcowy efekt, który udało mi się uzyskać jest powalający.
-Wychodzę.-rzucam przed wyjściem. Oczywiście zabieram ze sobą wszystkie rzeczy. Po pracy od razu wracam do rodziców. Razem ustaliliśmy, że po ślubie będziemy mieli swój kąt w ich willi. I dobrze. Jestem przywiązana do domu, w którym się wychowałam i nie zniosłabym wyprowadzki.
Gdy docieram do swojego białego Audi A8 2014, które dostałam na 24 urodziny od rodziców, wrzucam rzeczy do bagażnika i wsiadam za kierownice. Przed odpaleniem pojazdu zakładam okulary przeciwsłoneczne Polaroid, zapinam pasy i nareszcie mogę włączyć się do ruchu.
Na szczęście w miarę szybko docieram do budynku, w którym Verdasowie zarządzają swoimi hotelami, a ja jako ich manager mam w nim swój dość duży-nie tak duży jak pana Maximiliana i Leona-gabinet i zajmuję się organizacją, koordynacją, planowaniem i kontrolowaniem.
Parkuję samochód i z gracją go opuszczam, w budynku przemierzam ogromny nowoczesny hol, docieram do windy. Zamknij się, no! Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. I bum! Jak grom z jasnego nieba, do tej cholernej kapsuły wbiega ten snobowaty asystent Leona, Charlie.
-Witam ślicznotkę.-całuje moją dłoń, czym wywołuje u mnie ogromne obrzydzenie. Gdy dojeżdżamy na odpowiednie piętro, bez słowa opuszczam windę.
-Dzień dobry pani Castillo.-z wielkim uśmiechem na twarzy rzuca sekretarka młodego Verdasa.
-Dzień dobry.-odpowiadam i mijając biuro Leona-które znajduje się obok mojego-wchodzę do mojego królestwa, siadam na ogromnym białym fotelu przed biurkiem i oddycham z ulgą.
Nie zastanawiając się już nad niczym, rzucam się w wir pracy.
Po paru godzinach słyszę pukanie do drzwi. Cholera! Już 21:00! Nie zauważyłam nawet, że na dworze się ściemniło, ale przynajmniej skończyłam papierkową robotę.
-Mogę wejść?-drzwi lekko się uchylają, a w nich pojawia się Leon. We własnej osobie.
-Pewnie.-rzucam cały czas patrząc w ekran mojego MacBooka Pro.
-Violetta. Czemu jeszcze tu siedzisz? Powinnaś być z mężem.-wyczuł, że coś jest nie tak.
-Nawet mi nie przypominaj. Mam dość. Najchętniej to napiłabym się teraz czegoś mocnego.-na jego twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech, a on w przeciągu chwili przeczesuje prawą ręką swoją grzywę. O matko. Verdas. Chyba wiesz jak to na mnie działa. Zaraz się na niego rzucę.
-Nie ma problemu. Znam dobry bar.-O tak! To ci się przyda Violka.
-Więc chodźmy.-bez zastanowienia wstaję z fotela, szybko porządkuję biurko, biorę torebkę i wychodzę, a on zaraz za mną.
Sekretarki już nie ma. Cały budynek opustoszał, a my nadal pracujemy. Czy tylko my się staramy?
Moje przemyślenia przerywa dzwonek windy, do której obaj wchodzimy.
-Leon, ale ja jestem samochodem.-mówię, gdy drzwi zamykają się.
-A ja mam szofera i limuzynę. Samochód zostaw tutaj, ja cię odwiozę, a jutro odbierzesz swoje cudeńko.-mówi z szerokim uśmiechem na twarzy.
Od 2 godzin siedzimy w barze i ja, ani trochę się nie hamuję. Za to Leon przestał po 2 drinku, chyba chce zachować trzeźwość, a ja pogubiłam się już w ilości i czuję, że powoli moje ciało odmawia mi posłuszeństwa.
-Violu. Wracamy już.-bierze mnie pod ramię, wyprowadza z budynku i kieruje się w stronę swojej limuzyny.
-Lajon. Wiesz, że jesteś cholernie przynstojny?-słyszę jego śmiech i czuję jak układa mnie na siedzeniu w swojej limuzynie.
-Do willi Castillo.-rzuca do szofera.
-Jutro będziesz miała kaca. Nie musisz przychodzić do pracy. Odwiozę ci twój samochód.-mówi troskliwym głosem, a ja posłusznie podaję mu kluczyki do mojego Audi.
-Nawet, gdy jesteś pijana, cholernie mnie pociągasz.-przybliża się do mnie i ujmuje moją twarz w dłonie, a ja czuję się jakbym skamieniała. Bez zastanowienia wbijam się w jego usta. Tak. Tego potrzebowałaś.-mówi moja podświadomość. Ten pocałunek jest niezwykle namiętny, a on całuje tak jakbym miała mu gdzieś uciec. Czuję, że jutro nie będę o niczym pamiętać.
***
Hejka naklejka! I jak?
Taa wiem. U mnie akcja szybko się rozwija, ale już jesteście poinformowani, że Leonetta nie będzie miała łatwo.
Violka się schlała. W sumie też bym tak zrobiła, gdybym miała takiego męża :'')
I na koniec besooo! ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem i pierwszym rozdziałem.
No to lecę! Bajooo! ;**
10 komentarzy=Rozdział 3!!!
Wrócę pod tą perełkę ^^
OdpowiedzUsuńGenialny! Violka pociąga Verdasa!!! Woow! !! No no ciekawie. Czekam na next :-) Pozdrawiam Pati :) :* Buziaczki :* ❤
OdpowiedzUsuńGenialne <3
OdpowiedzUsuńWrócę! ^^
OdpowiedzUsuńOto i jestem! <3
UsuńWOWOWOWOWOW! Rozdział jest po prostu genialny! :3
Ja nie wiem jak ty to robisz...
Ten pomysł... Normalnie boski! ^^
BEOSO LEONETTY! JEJEJEJEJE! Niech Viola rozwiedzie się z tym głupim Tomasem! I idzie do Leona! A Fran? Niech będzie z Tomasem... Albo z Diego! :*
Kocham twoje opowiadanie! Jest inne, niż wszystkie! ^^
Kolejny rozdział? Chcę teraz! <3
Kocham, kocham, kocham! :3
Pozdrawiam, życzę weny i udanych wakacji! :D
http://no-espero-amor-ni-odio-oneshots.blogspot.com/
http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com/
http://quiero-entrar-en-tu-silencio.blogspot.com/
Next! Błagam!
OdpowiedzUsuńWow no nie wierze ! Co za rozdział ! Violcia aż musiała sie upić, biedaczka :( Ale nasz książe Verdas przybywa z odsieczą by ją pocieszyć! ;* I nagle BUM całuski w limuzynie, mmm ciekawe co będzie dalej :p
OdpowiedzUsuńWeny i buziaczki :*