Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy zawsze komentują i wspierają!
Dziękuję!❤
Poranki w takim miejscu są niesamowite i takie urokliwe, tym bardziej, że od strony mojej sypialni, wschodzi słońce.
Z pełną energią do życia, wstałam z łóżka, wyszłam na balkon i pełną piersią, wzięłam głęboki oddech.
Wtedy do głowy wpadł mi pomysł, że dzisiejsze śniadanie zjem na balkonie, aby móc podziwiać wschód słońca.
Więc jak najszybciej ruszyłam do łazienki, by wziąć prysznic.
Po skończeniu porannych czynności, w pokoju ubrałam na siebie zwykłą białą koszulkę i krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem. Do tego złoty zegarek Rolex i lekki makijaż uzupełniający wszystko.
Po wszystkim udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie gofrów, na które już od dawna mam ogromną ochotę.
Pierwszy raz w tym domu nie spotkałam rano, ani żywej duszy. To na moje szczęście.
Szybko uporałam się z problemem porannego posiłku i nie robiąc żadnych postojów udałam się do swojej sypialni na balkon. Zjadłam śniadanie w towarzystwie samej siebie co ogromnie mi się spodobało. Mogłam wsłuchać się poranny śpiew ptaków, popatrzeć w horyzont i na moment się zatrzymać. Zdałam sobie sprawę z tego, że ludzie przez te wszystkie problemy w pracy, domowe czy miłosne nie dostrzegają prawdziwego sensu i piękna życia. Ja sama od dłuższego czasu widzę świat w szarych barwach, a przecież we wszystkim da się odnaleźć coś pozytywnego czym możemy się cieszyć. Mam wrażenie, że ostatnio moje czyny, myślenie, a nawet życie ciągle kręcą się wokół Leona. Dość tego! Muszę zrobić coś dla siebie. Dobrze, że jutro mam samolot, będę już w domu z dala od tej całej farsy. Problem w tym, że w moim kraju czeka na mnie Tomas i na dziś dzień nie mam pojęcia jak się go pozbyć z mojego życia. Mam nadzieję, że rodzice mnie w tym wspiorą.
- Witaj! Jak się spało? - Zza siebie słyszę dojrzały kobiecy głos. Ciocia Leona.
- Dzień dobry! Bardzo dobrze - wzdycham. Próbuję ukryć, że jutro ich opuszczam.
- Coś nie tak? - Cholera. Udawanie nie idzie mi dobrze.
- Muszę Pani coś powiedzieć - na moment się zawieszam. - Jutro wylatuję do Nowego Jorku. - Czekam z niecierpliwością na jej opinię.
- Cóż wiedziałam, że tak będzie - słyszę rozczarowanie w jej głosie. Przykro mi.
- To nie Pani wina! Ja po prostu muszę odpocząć i się wyciszyć - informuję.
- Na twoim miejscu też bym tak postąpiła - dziwie się. - I ja i Francesca wiemy, że ciebie i Leona łączy coś więcej, ale najlepiej będzie teraz dla was obojga jak pobędziecie sami i wszystko sobie przemyślicie - spuszczam wzrok. Trochę się zawstydziłam. Nie sądziłam, że Anne tak dużo o nas wie.
- Jestem tego samego zdania - mrukam, a kobieta wyciąga ręce dając mi znak, że mam się w nią wtulić. Robię to z ogromną przyjemnością.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie czymś w rodzaju córki, której nigdy nie miałam - wzruszam się. Kobieta posyła mi promienny uśmiech i wychodzi. Teraz jestem jeszcze bardziej pewna tego co robię. Takie rozmowy dodają mi niesamowicie wiele siły do działania.
Dzisiaj postaram się już o niczym nie myśleć, bo myślenie w nadmiernych ilościach zawsze powoduje skutki uboczne, a najlepszym sposobem na negatywne myślenie jest praca!
Więc zabieram się za pakowanie moich rzeczy i sprzątanie sypialni.
Dzisiejszy dzień minął niesamowicie szybko, bo prawie w ogóle nie wychodziłam z pokoju. Co było dobry rozwiązaniem, bo nie spotkałam Leona. Jednak to nie mogło trwać wiecznie, bo przed chwilą Anne zawołała nas wszystkich na kolacje. Bez zbędnych ceregieli z moim wyglądem postanowiłam od razu zejść na dół. Na szczęście Fran i Leona jeszcze tam nie ma, więc kieruję się do kuchni.
- Pomóc pani w czymś? - Pytam wchodząc do kuchni.
- W sumie to już stół jest nakryty, więc pozostało zanieść tylko jedzenie - uśmiecha się, a ja łapię za śliczne porcelanowe naczynie, którym znajduje się idealnie wypieczony kurczak i kieruję się tym razem do jadalni. Stawiam naczynie na stole i zajmuję sobie miejsce przy rogu stołu, zaraz za mną przychodzi kobieta.
- Leon i Francesca zaraz powinni być. Wybrali się dzisiaj na przejażdżkę rowerową - dobrze, że chociaż oni są szczęśliwi. Posyłam Anne lekki uśmiech, a ona siada naprzeciw mnie.
- Zaczekamy na nich? - Pytam kiedy słyszę, że drzwi wejściowe otwierają się.
Mam nadzieję, że chociaż raz będzie to zwykła kolacja bez jakichś zbędnych incydentów, że spędzę ten ostatni wieczór w tym niezwykłym miejscu bardzo przyjemnie. Kiedy Leon wchodzi do jadalni na mojej twarzy mimowolnie pojawia się szeroki, szczery uśmiech.
Dopiero teraz zrozumiałam, że usiadłam w nieodpowiednim miejscu, ponieważ siedzę pomiędzy Fran i tym kimś od kogo chcę odpocząć. Teraz już niestety nie mam wyjścia, więc pozostaję w miejscu aktualnego spoczynku.
- Jestem ogromnie głodna! Dłuższa jazda na rowerze jest w stanie wykończyć - oznajmuje brunetka. - To smacznego! - Podnosi ton i zabiera się za nakładanie jedzenia. Po czym każdy z nas robi to samo. Przez chwilę w całym domu zapada cisza i słychać tylko dźwięki obijania sztućców o te cudowne porcelanowe dzieła. Gdy już każdy ma na swoim talerzu to czego pragnął, pada pytanie najgorsze pytanie z ust Leona.
- To jakie plany na jutro?
- Słuchaj Leon... - zaczyna jego ciocia, jednak ten nie ustaje.
- Może wybierzemy się coś pozwiedzać? - Drąży.
- Leon, bo... - teraz próbuję ja.
- Czytałem ostatnio w internecie...
- Do cholery Leon! Nie widzisz, że ktoś usiłuje ci coś powiedzieć? - Dzięki Fran, zapał szatyna stygnie.
- Przepraszam naprawdę. Już słucham. Co chciałyście mi powiedzieć? - Nadszedł ten moment. Anne nie robi żadnego ruchu. Czeka, aż to ja mu o tym powiem i ma rację. Sama muszę się z tym zmierzyć.
- Bo ja jutro... - zawieszam się - wylatuję - by po chwili wypowiedzieć te dręczące mnie słowo. Czuję, że swoją osobą niszczę tutaj wszystkim wakacje. Najpierw akcja z Tomasem, teraz ja wracam do domu.
- Co? Jak to? - Mina mężczyzny przedstawia to czego się bałam.
- Muszę wrócić. Mam ważne sprawy - okłamuję go. Nie czuję się z tym dobrze, ale nie chce, żeby wiedział, że to wszystko przez wzgląd na niego.
- To wielka szkoda - odzywa się brunetka, a Leon spuszcza wzrok i wygląda jakby jedyne czego chciał to opuścić to towarzystwo. Sama tylko tego pragnę.
- Ja polecę teraz, a wy pobędziecie ze sobą jeszcze te kilka dni, bo jedyne co czeka na Was po powrocie to ogrom pracy - usiłuję z optymizować sytuację, a Leon nie robi nic. Tylko siedzi i myśli. Cholera! Czy ten facet kiedyś dorośnie? Ma taką cudowną dziewczynę, a zachowuje się jak dziecior. Mam ochotę wygarnąć mu wszystko w twarz, ale on w pewnym momencie po prostu wychodzi. Zachował się jak dupek. Kompletny dupek!
***
Witam! Witam!
Wiecie, że kocham Was wszystkich i moich rodziców?
Mam dla Was radę. Jeśli macie jakąś pasje, to powiedzcie o niej rodzicom, jeśli się tego wstydzicie, to naprawdę pokonajcie to, bo warto! Rodzice zawsze chcą naszego szczęścia!
Ja dzięki moim rodzicom i Wam dzisiaj publikuję nowy rozdział i mam nadzieję nie ostatni.
Teraz znowu odnoszę się do Was z pytaniem i prośbą.
Prośba: Jeśli przeczytałeś ten rozdział to wyraź w komentarzu swoją opinię, czy mam nadal pisać i czy się do tego nadaję.
Pytanie: Kto chce, abym nadal zajmowała lub zajęła mu miejsce pod każdym rozdziałem?(Napisze w swoim komentarzu na końcu:"JA")!
Lecę i mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział! ;*
Bajooo! ❤